sobota, 5 kwietnia 2014

Od Annabeth: Samotna przechadzka

Gdy zaprowadziłam już wszystkie psiaki do ich domku, to postanowiłam wybrać się na przechadzkę. Jeszcze nikt tu nie przyjechał, więc zostałam sama. Oczywiście, każdy woli to pełne smogu, zatłoczone, brudne miasto. Odludkiem jestem od dzieciństwa. W przedszkolu dziwnie na mnie patrzyli, bo rozumiałam więcej od nich. Ale nie przejmuję się tym teraz zbytnio. Przywykłam już.
Miałam się odwrócić do tyłu, słysząc szelest, ale się opanowałam po oglądaniu tylu kryminałów. Nie znoszę tego. Zapaliłam latarkę wmontowaną w scyzoryk, który ma już... Zaraz... Dziadek, tata... Coś koło trzydziestu ładnych lat. Latarki wcześniej nie było. Dokleiłam ją wodoodporną taśmą. Nie jest może duża, ale "Dopóki światło świeci, dopóty ćma leci", jak to mawiał Thomas Alva Edison (o czym nie wiadomo, czy to prawda).
Poświeciłam za miejsce, skąd dobiegł szelest. Na szczęście był to tylko ptak.
Po chwili usłyszałam klakson samochodowy, którego dźwięk dobiegał sprzed głównego domu. Pobiegłam tam ile wlezie.
Po przybyciu na miejsce zobaczyłam mężczyznę z córką , którzy wyraźnie już prawie spali.
- Dobry wieczór. Mojaa cóórkaa przyjechała tu, tak jak było to ustalanee teeelefoniczniee - ziewnął mężczyzna.
- Tak, oczywiście- odpowiedziałam szybko.
- Cześć - szepnęła dziewczyna.
- Cześć - odpowiedziałam - Jesteś Angie? Angie Nytal?
- Tak.
- Miło mi cię poznać.
- Angie, ja już jadę - wtrącił się ojciec - Miłej zabawy!
Mężczyzna odjechał. Gdy nie widziałam już reflektorów samochodu, oprowadziłam Angie po naszym domu.

***

Nazajutrz rano obudził mnie budzik w postaci głodnych czworonogów. Wychodząc na korytarz spotkałam nową lokatorkę.
- Musisz się do tego przyzwyczaić - powiedziałam - Teraz musimy się ubrać w strój roboczy i nakarmić psiaki. Masz piętnaście minut, co do sekundy!

< Angie? >


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz