niedziela, 27 kwietnia 2014

Od Annabeth: CD historii Angie "Samotna przechadzka"

- Jadę do miasta - oznajmiłam wszystkim - Ktoś czegoś potrzebuje?
- Po co jedziesz? - spytał Michał.
- Głównie po to, żeby kupić obroże przeciw kleszczom. W tym roku jest tyle kleszczy... - odparłam.
- Mogłabyś kupić DentaStixy, bo już się kończą, a psiaki je lubią - powiedziała po chwili Isabelle.
- A ty, Angie, potrzebujesz czegoś? - zwróciłam się do mojej rówieśniczki.

< Angie? Potrzebuję Twojej odpowiedzi, bo nie wiem, czy masz specjalne wymogi dla Ptaszynki. >

Od Angie: CD historii Annabeth "Samotna przechadzka"

- Zostanę z Bird'em i resztą tałatajstwa. Pomogę Michałowi i Is.
- Jak wolisz - uśmiechnęła się Annabeth i odeszła.
Tymczasem ja z Ptaszkiem u boku poszłam do domku psów, gdzie Michał i Isa starali się ogarnąć rozwrzeszczane czworonogi. Tylko Bird, Carter i Topaz, którzy zbyt się już do nas przywiązali, siedzieli cicho przy naszych nogach.
Bird, kiedy wszedł do głośnego pomieszczenia, warknął krótko na znajdującego się najbliżej, dziko zawodzącego Samsunga. Kiedy jednak mój psiak zobaczył niezadowolenie jego oczka w głowie - Chevron - rozgniewał się na poważnie i jednym, donośnym szczeknięciem uciszył zgraję.
Michał, Isabelle i ja zaczęliśmy napełniać miski jedzeniem, na co czworonogi zareagowały radosnym poruszeniem i zaraz po napełnieniu ostatniej miski skoczyły do jedzenia.
Uśmiechnęliśmy się między sobą i wyszliśmy, zostawiając ulubieńców w środku, przy miskach.
Kiedy siedliśmy na ławeczce pod budynkiem czekając na koniec posiłku, niespodziewanie wykuśtykał Neon, stary chart whippet bez jednej łapy.
Podbiegł koślawo do nas i ułożył się pod naszą ławką.
Chwilę po nim wybiegła Topaz, za nią mój Bird, a jako trzeci Carter.
Pogładziłam Birda po głowie. W naszą stronę szła Annabeth z wierną Mary przy boku.

< Annabeth? >

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Od Annabeth: CD historii Angie "Samotna przechadzka"

- Może i nie powinnam tego pokazywać nowym członkom, żeby się nie zniechęcali, ale niedawno odkryłam to - weszłyśmy na polanę w środku małego lasu.
Było tam pełno wielkich kamiennych płyt, gdzie napisane były imiona oraz daty śmierci. Napisy nie były bardzo eleganckie, najpewniej pisane przez opiekunów. Czasem też były tam napisane różne znane cytaty lub słowa tęsknoty. Do płyt zostały przyśrubowane obroże.
Wpatrywałam się wraz z Angie w ten widok w milczeniu. Obie szanowałyśmy naturę takich miejsc.
Ciszę przerwało niecierpliwe szczekanie Mary.
- Chyba już czas się zbierać - powiedziałam cicho.
Wróciłyśmy truchtem do budynku mieszkalnego. W drodze powrotnej nie rozmawiałyśmy. Rozumiałyśmy się bez słów. Pogrążyłam się wtedy w czarnych myślach o tym, jak będę pisać takie coś dla mojej ukochanej suni.
Gdy kładłam się spać, spotkałam na korytarzu płaczącą towarzyszkę. Na dźwięk moich kroków uniosła głowę.
- Myślałam... Współczuję tym osobom... Wiem jak to jest, stracić bliskiego ci psa... - chlipała.
- Nie umiem pocieszać ludzi - uśmiechnęłam się słabo - Dobranoc.
- Mało kto umie. Dobranoc.

***

Rano okazało się, że trzeba pojechać do weterynarza po obroże przeciw kleszczom, bo w tym roku było ich tak wiele, że zwyczajne środki nie działały dobrze.
- Wolisz zostać czy pojechać? - spytałam Angie.

< Angie? Jedziesz czy zostajesz z Ptaszkiem? >

czwartek, 17 kwietnia 2014

Nowi członkowie!

Coraz więcej osób dołącza. Najpierw tylko ja, potem jeszcze Angie, a teraz dołączył Michał oraz Isabelle!
Witamy serdecznie!
Michał ćwiczy do psich zaprzęgów, a z kolei Isabelle ćwiczy agility. 
~~
Annabeth. 

Od Angie: CD historii Annabeth "Samotna przechadzka"

Kiwnęłam głową i poszłam do pokoju, gdzie ubrałam jakiś stary podkoszulek i dżinsy. Na dole Annabeth już czekała. Wyszłyśmy z domu pod mieszkanie psiaków.
Wybiegła z niego czarna suczka, a za nią spory pies. Psiak od razu skierował swoje kroki do mnie, skoczył przednimi łapami uderzając moje ramiona tym samym mnie przewracając.
Zaraz potem poczułam mokry język na policzkach. Cały czas się śmiałam.
- To Bird - przedstawiła go.
Zepchnęłam z siebie psa. Okazał się sporym kundelkiem najwyraźniej bardzo zadowolonym z życia. Potarmosiłam pieska za uszy. Odpowiedział przyjaznym szczeknięciem.
- Chodźmy może na tor do agility - zwróciłam się do Bird'a.
Nie bez powodu Bird to Bird. Skakał przez przeszkody jakby był ptakiem i czołgał się przez tunele jakby wcale nie był wielkości owczarka niemieckiego. Po treningu byłam bardzo zadowolona z psa, jednak wkrótce Annabeth powiedziała, że trzeba trenować też inne psiaki, póki jesteśmy same.
W następnej kolejności wzięłam się za Trega, małego Goldena, który skakał wyżej niż mogłaby wskazywać na to jego postura oraz małego Samsunga, który wolał raczej tunele i slalomy.
Moim ulubieńcem pozostał jednak Bird i to z nim przez kolejne dni trenowałam najdłużej mówiąc, że "ma poważne braki w technice" co było kłamstwem ponieważ był niezawodny. Najczęściej i najdalej chodziłam z nim też na spacery.
Pewnego wieczora, kiedy większość psiaków zasnęła (Bird nie zasypiał, póki się nie upewnił, że wróciłam bezpiecznie do pokoju.) podeszła do mnie Annabeth z sunią Mary.
- Co powiesz na spacer? - zaproponowała.
- Niech będzie - uśmiechnęłam się - Bird, noga.
Pies natychmiast podbiegł i ustawił się tak, żebym bez problemu mogła przypiąć obrożę, którą nosiłam cały dzień przypiętą do paska. Annabeth to samo zrobiła z Mary.
- A co jak coś się stanie? - zmartwiłam się.
- Iiii, tam - Annabeth machnęła ręką - To silne bestyjki (w jej głosie wyczuwałam sentyment) dadzą sobie radę. A poza tym, chcę ci coś pokazać.

< Annabeth? Co chcesz pokazać? >

sobota, 5 kwietnia 2014

Od Annabeth: Samotna przechadzka

Gdy zaprowadziłam już wszystkie psiaki do ich domku, to postanowiłam wybrać się na przechadzkę. Jeszcze nikt tu nie przyjechał, więc zostałam sama. Oczywiście, każdy woli to pełne smogu, zatłoczone, brudne miasto. Odludkiem jestem od dzieciństwa. W przedszkolu dziwnie na mnie patrzyli, bo rozumiałam więcej od nich. Ale nie przejmuję się tym teraz zbytnio. Przywykłam już.
Miałam się odwrócić do tyłu, słysząc szelest, ale się opanowałam po oglądaniu tylu kryminałów. Nie znoszę tego. Zapaliłam latarkę wmontowaną w scyzoryk, który ma już... Zaraz... Dziadek, tata... Coś koło trzydziestu ładnych lat. Latarki wcześniej nie było. Dokleiłam ją wodoodporną taśmą. Nie jest może duża, ale "Dopóki światło świeci, dopóty ćma leci", jak to mawiał Thomas Alva Edison (o czym nie wiadomo, czy to prawda).
Poświeciłam za miejsce, skąd dobiegł szelest. Na szczęście był to tylko ptak.
Po chwili usłyszałam klakson samochodowy, którego dźwięk dobiegał sprzed głównego domu. Pobiegłam tam ile wlezie.
Po przybyciu na miejsce zobaczyłam mężczyznę z córką , którzy wyraźnie już prawie spali.
- Dobry wieczór. Mojaa cóórkaa przyjechała tu, tak jak było to ustalanee teeelefoniczniee - ziewnął mężczyzna.
- Tak, oczywiście- odpowiedziałam szybko.
- Cześć - szepnęła dziewczyna.
- Cześć - odpowiedziałam - Jesteś Angie? Angie Nytal?
- Tak.
- Miło mi cię poznać.
- Angie, ja już jadę - wtrącił się ojciec - Miłej zabawy!
Mężczyzna odjechał. Gdy nie widziałam już reflektorów samochodu, oprowadziłam Angie po naszym domu.

***

Nazajutrz rano obudził mnie budzik w postaci głodnych czworonogów. Wychodząc na korytarz spotkałam nową lokatorkę.
- Musisz się do tego przyzwyczaić - powiedziałam - Teraz musimy się ubrać w strój roboczy i nakarmić psiaki. Masz piętnaście minut, co do sekundy!

< Angie? >


piątek, 4 kwietnia 2014

Witamy pierwszą członkinię!

Pierwszą członkinią jest Angie Nytal, która ponoć pięknie śpiewa (trzeba to sprawdzić). Specjalizuje się w tresurze do agility.

~~
Annabeth.